Nie do końca rozumiem dlaczego fabryka samochodów w Gliwicach nie jest tak znana jak niektóre inne motoryzacyjne zakłady w Polsce.
Po ponad 20 latach produkcji samochodów osobowych Opla, zakład wszedł w skład koncernu Stellantis, czego potwierdzeniem są wielkie napisy na budynkach, wszak nadal sąsiadujące z napisami Opel.
Dla przypomnienia, Stellantis to wielomarkowy gigant francusko – włosko-niemiecki, który zatrudnia w Polsce 8000 ludzi w 4 fabrykach. Obecnie Stelllantis Gliwice produkuje 6 różnych samochodów dostawczych, dużych vanów, w ilości 130 tys. sztuk rocznie. Po zatrzymaniu produkcji Astry część hal produkcyjnych zmodernizowano i dostosowano do aktualnych wymogów, a obok zbudowano 3 nowe wielkie hale połączone specjalnymi korytarzami. To zakład karoserii, lakiernia i hala montażu.
Inwestycja w nowe warunki produkcji wyniosła ponad 350 mln euro.
Ponieważ popyt na furgonetki jest duży, obydwie fabryki Stellantisa, w Sevel i w Gliwicach produkują na granicy możliwości. Te zaś wyznacza m.in. stan załogi, aktualnie 2800 osób na 3 zmiany. Sporo się zmieniło w Gliwicach, ale jak dawniej ok. 90 procent samochodów jedzie na eksport.
Co produkuje fabryka? Potocznie – Ducato najnowszej generacji. Faktycznie to 6 różnych samochodów o tej samej konstrukcji i napędach, ale jednak różniące się nie tylko znaczkami na masce i kierownicy. Części różnicujących może być nawet około stu dla poszczególnych marek.
Kiedyś Ducato powstało jako wspólny projekt Fiata i Peugeota-Citroena. Potem doszły marki Opel, Vauxhall i Toyota. Nadal blisko połowa furgonów wyjeżdża ze znakiem Fiata.
Nie wiem czy to kogoś zdziwi, ale w Gliwicach nie robią najmniejszych wersji L1 i H1 natomiast linie są przygotowane do ewentualnej produkcji nawet L5.
Elastycznie zaprojektowane produkcja pozwala na budowanie 465 furgonów dziennie, gdyby taka była potrzeba, to można by niemal połowę z nich wykonać w wersji elektrycznej. Bo eDucato powstaje właśnie w Gliwicach.
Jak podkreśla dyrektor zakładu Stellantis Gliwice Grzegorz Buchal , tylko połowę paneli metalowych z własnej tłoczni zużywają na miejscu, a druga jedzie na eksport. Ponadto w Gliwicach działa spore centrum oprogramowania SWX czyli dział zajmujący się m.in. projektowaniem rozwiązań cyfrowych, nie tylko dla tej fabryki ale dla koncernu. Tutaj też produkowane są baterie do furgonów, a potężna ilość pokryw i obudów tych akumulatorów jest tłoczona i lakierowana w Gliwicach na zlecenie innych zakładów Stellantisa.
Wizytę w zakładzie Gliwice zaczynam od hali produkcji karoserii.
To właściwie 3 budynki w których pracuje 457 robotów Faluca, w tym także największe w Europie siedmioosiowe.
Najpierw, w dawnym budynku Astry powstają podłogi, ściślej tzw komory silnikowe czyli przednie części pojazdu, potem podłogi ładowni, Na sąsiedniej, nowej hali budowane są nadwozia czyli ściany boczne, portale drzwi i na specjalnych stanowiskach dolne części i boczne są łączone, początkowo bez dachu Potem stopniowo zabudowane są fragmenty dachów z kilku części. Na samym końcu dodaje się maski silnika i przednie błotniki.
W sumie furgon powstaje po wykonaniu od 5300 do 6200 zgrzewów. Wszystkie ( 99, 9 procent) wykonywane są przez roboty.
Pewnie łatwo się domyślicie, że najwięcej pracy jest z wbudowaniem różnego typu wzmocnień i usztywnień, bo same wielkie panele ścienne są tylko cienkimi i łatwymi w produkcji elementami.
Najważniejszym punktem linii produkcyjnej jest stacja geometryczna, stanowisko gdzie kontroluje się jakość geometryczną nadwozia i poprawność wcześniejszych procesów.
Chodząc między stanowiskami robotów dziwiłem się, czemu kazano mi włożyć okulary i specjalne długie rękawice. Był moment gdy przestałem się dziwić bo w stosunkowo cichej i czystej hali ze dwa razy z maszyn poleciały całkiem daleko i szybko iskry…
O ile zakład karoserii jest wysoki, bo niektóre roboty potrzebują przestrzeni, a transport fragmentów pojazdów wymaga podnoszenia ich na piętro, o tyle lakiernia jest niska, większość operacji jest na poziomie „O’. Przesunięte specjalnym tunelem nadwozia są stopniowo myte, odtłuszczane i płukane w 7 wannach, a na koniec pokrywane powłoką kataforetyczną.
Dalej zaś następuje pracochłonny proces wypełniania uszczelniaczem łączeń między panelami metalowymi. Tu trzeba więcej pracowników bo na nadwozie nakłada się ręcznie 111 m uszczelniacza. Samo lakierowanie na razie, bo produkcja seryjna została uruchomiona niedawno, jest zdominowane przez lakierowanie lakierami wodnorozpuszczalnymi, w praktyce białym. Ale już wdrożono 6 głównych kolorów, widziałem pojedyncze czerwone, żółte i szare nadwozia. Ilość dostępnych kolorów rośnie.
Wreszcie hala montażu; wielka i pełna ludzi przy liniach obstawionych skrzynkami z częściami. Zaczyna się od 5 różnych wiązek elektrycznych łączonych w jedną całość układu elektrycznego. A wiecie, że nawet w lecie te kable podgrzewa się w specjalnych piecach, by były na tyle miękkie żeby je poprawnie poukładać w zakamarkach nadwozi?
To akurat bateria 116 kWh, montowana w Gliwicach.
Z silnikami akurat teraz jest łatwo, bo jest jeden, choć w 5 różnych wersjach mocy. Za to obok jest linia produkcji baterii, a te są duże, mają 112 kWh, a ważą ok. 720 kg. Pokrywa baterii jest mocowana aż 92 śrubami. W furgonach dwa ważne momenty montażowe to wklejanie szyb i montaż gotowego kokpitu. Potem normalnie , napełnianie układów płynami, kontrola jakości i… na parking przyzakładowy, a potem w świat.
Dawną tłocznię Opla rozbudowano pod kątem większych pojazdów.
Teoretycznie zakład ma rezerwy i w sensie przestrzeni w budynkach i w cyklach produkcyjnych. Najtrudniej jest z pracownikami, wśród których coraz wyższy jest udział obcokrajowców. Niezależnie od narodowości, niezbyt chętnie godzą się na przekroczenie 15 zmian tygodniowo (5x3), choć pracując w tej bardzo „ sezonowej i cyklicznej” branży mają świadomość, że czasem trzeba przyjść w sobotę.